Historia podróży rowerowej do Rzymu
W kwietniu 2015 roku wyruszyłem z Nowego Sącza, z dwójką swoich znajomych (Wojtkiem i Maćkiem), na rowerze w podróż do Rzymu.
Celem była msza beatyfikacyjna Jana Pawła II. 1620 km na siodełku. Piękna przygoda, którą zapamiętam na całe życie.
W drogę zabraliśmy kamper, w którym spaliśmy, jedliśmy i odpoczywaliśmy podczas podróży.
Taka podróż wymagała przygotowań. Nie tylko kondycyjnych, dziennie robiliśmy około 250 km, ale również starannego wyboru sprzętu i odpowiedniego stroju.
Bo na szosę nie wsiądziesz w jeansach.
To była podróż w słońcu i deszczu. Od 3 do 30 st. C. Za dnia i w nocy. Pod górę i z górki. Ale odbyliśmy ją razem i dotarliśmy do celu.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak trudno będzie wybrać odpowiednią odzież rowerową. Zabrało to dużo czasu a na szosie i tak okazało się, że to nie był najlepszy wybór. Stroje nie wytrzymały 1620 km podróży, komfort podczas jazdy nie był satysfakcjonujący.
Wyruszając w kwietniu 2015 z rynku w Nowym Sączu, nawet nie pomyślałem, że ta podróż zmieni całe moje życie.
Wyruszyliśmy w nią jako znajomi, wróciliśmy jako przyjaciele na całe życie. Wyruszyliśmy w nią jako fani rowerów, wróciliśmy jako zakochani w szosie kolarze.
Najważniejsze - podczas podróży pełnej przygód narodził się pomysł na własną markę odzieży kolarskiej.
Największa przygoda rozpoczęła się po powrocie do domu. Po przygodach z podróży rozpoczęła się kolejna podróż, tym razem związana z założeniem marki more.
Nazwaliśmy ją more. Bo more znaczy więcej. Bo podróż do Rzymu, to było więcej niż zwykły trip. Bo to nie było 1600 km tylko 1620. Bo Jan Paweł II nie jest zwyczajnym świętym.
Bo kto zakłada własną markę, nie mając w tym żadnego doświadczenia? Bo kto po tym, jak spodenki nie wytrzymały ocierania się o siodełko decyduje się wypuszczać własne i chce oszczędzić tego innym?
Z zawodu jestem fotografem, lubię budować i organizować rzeczy, angażując się w każdy etap prac.
Podróż, która rozpoczęła się w Nowym Sączu nie skończyła się w Rzymie. Ona trwa do dziś, dzięki marce more.
Kocham kolarstwo. Wiem ile daje radości, przygód i wolności. Ile można dzięki niemu odkryć nowych miejsc, ludzi i jak wiele dowiedzieć się o sobie. Wiem, że możesz wstać o 6 rano w Austrii. Pokonać tysiące metrów przewyższenia. Kręcić wspólnie kilometry do ciemnej nocy aby o 23 znaleźć się we Włoszech, w Tarvisio. Zjeść najlepszą pizzę, wspominać ekscytujące chwile z wspólnej jazdy. Zasnąć w kamperze i rano, tuż po wschodzie słońca ruszyć dalej w kierunku przygody.
Dla mnie more to podróż do przygody, przyjaźni i odkrywania jak pięknym i wymagającym sportem jest kolarstwo szosowe.
Dlatego co roku, wiosną, organizuję z moimi przyjaciółmi sesję zdjęciową na południu Europy. W Chorwacji, Włoszech, Słowenii czy w Austrii. To powtórka naszej wspólnej podróży do Rzymu. 1620 km podróży do przyjaźni i przygody.
Zapraszam cię do świata marki more.
Dziękuję Ci, że chcesz mnie w niej wspierać i wyruszać w nią wspólnie. W podróż do przygody i przyjaźni.
Do zobaczenia na trasie. Bez napinki. Z luźną łydą. Bo pewne rzeczy zobaczysz tylko z szosowego siodełka. I pamiętaj o radości z wspólnej jazdy, wszędzie gdzie będziesz i z każdym z kim będziesz kręcił dziesiątki i setki kilometrów.